Znany/nieznany Zdzisław Beksiński

Znany/nieznany Zdzisław Beksiński

terrapapers.com_zdzislaw_beksinski_1976-6

Panicz z Sanoka

Zdzisław Beksiński urodził się 24 lutego 1929 w Sanoku, był pierwszym i ostatnim dzieckiem Stanisławy i Stanisława Beksińskich. Matka była nauczycielką szkoły powszechnej, a ojciec inżynierem geometrą, mierniczym przysięgłym. Zdzisław po ukończeniu sanockiego gimnazjum i liceum, gdzie nie był zbyt lubiany przez kolegów, rozpoczął studiowanie architektury na Krakowskiej Politechnice, na co naciskał jego ojciec. Beksińskiemu marzyło się by studiować reżyserię w powstającej szkole filmowej w Łodzi, ale Stanisław Beksiński uznał, że najważniejszym dla syna powinno być skończenie studiów, mieć fach w ręku i otworzyć własne studio architektoniczne. Zdzisław się nie zbuntował , posłuchał słów ojca i skończył jako architekt z zawodu, ale nie darzył architektury sympatią.
“Dlatego tak nie znosiłem architektury, że architektura to plan, projekt i nudna jak piła realizacja”
W trakcie studiów ożenił się z Zofią Stankiewicz, studentką romanistyki. Po ukończeniu studiów mieszkał w Krakowie, później w Rzeszowie by ostatecznie powrócić do rodzinnego Sanoka. Po śmierci ojca, którą Zdzisław bardzo przeżył, ale która była również dla niego wyzwalająca, mógł być artystą. Swoją twórczość artystyczną rozpoczął od fotografii, która fascynowała go nieprzerwanie niemal przez całą dekadę lat 50. Główną modelką jego prac została jego żona Zosia. Miał na swoim koncie kilka wystaw, m.in. w Poznaniu, Gliwicach czy Warszawie.
Beksińscy przeprowadzili się do Warszawy, kiedy władze postanowiły zburzyć ich rodzinny dom w Sanoku, ale zanim to nastąpiło, Zdzisław urządził w ogrodzie wielkie ognisko, na którym spalił swoje obrazy, które zdaniem autora były niegodne i zbyt słabe by ktoś mógł je zobaczyć.

12510280_1066201366763567_7961495943778218450_n
Nie taki straszny jak go malują

Zdzisław Beksiński nigdy nie należał do grona lubianych i popularnych. W szkole powszechnej nie miał wielu kolegów, a tylko jednego przyjaciela i kuzyna, nie zabiegał o towarzystwo. Na przerwach przez całe przerwy siedział w ławce i rysował karykatury lub szkicował. Dobrze się uczył, ale nie wybijał się jakoś szczególnie, wolał żeby nie zwracano na niego uwagi, nie był też zbyt rozmowny.

“Najlepsze gołe kobiety w całej szkole rysuje kolega Beksiński. Można go nie lubić, ignorować i lekceważyć. Można się denerwować, że jest odludkiem. Ale trzeba przyznać, że nie ma mistrza nad niego. A Zdzisław prowadzi handel wymienny. Za akt wolno mu bez kolejki zabrać do domu kryminał, który krąży wśród uczniów” – “Beksińscy. Portret Podwójny”

Wbrew pozorom Zdzisław Beksiński nie był mrocznym, przygnębionym człowiekiem, który całymi dniami siedział w swojej jamie i w smutku czy żalu malował swoje dzieła. Artysta był bardzo żywiołowym i radosnym człowiekiem. Lubił żartować i miał do siebie dystans. Nie przepadał za pytaniami. Na pytanie jednego z uczniów wizytujących dom malarza o to, co znaczą węża pełzające do krzyża, Zdzisław odpowiedział, że to spaghetti. Męczyło go również nerwice natręctw, które nie dawały mu spokoju.
“Nosił w sobie więcej energii niż ja. Podczas mojej ostatniej wizyty widziałem, jak przyjaciele przynieśli mu do zabawy któryś z modeli Canona. Miał twarz małego chłopca, uradowanego z nowej zabawki” – wspomina Łukasz Banach
Zdzisław uwielbiał płyty gramofonowe, mógłby oddać wszystkie swoje obrazy byle tylko zdobyć więcej winyli.

Chodź, pomaluję twój świat…

Sanocki malarz za temat swoich dzieł obrał sobie czaszki, szkielety, ukrzyżowania, rozkład ciał czy też turpistyczną erotykę. Nie można zaprzeczyć, że jest to dość specyficzna tematyka i niejednego może odstraszyć. Dlatego też znalazło się wielu przeciwników twórczości Beksińskiego. Jego dzieła większą popularnością cieszyły się za granicą naszego kraju niż w Polsce. Wielu uważało, że tematyka jego obrazów ma ścisły związek z tym, że jako dziecko miał okazję zobaczyć wojnę na własne oczy. Zdzisław zaprzeczał temu, twierdził również, że wojna wcale nie zrobiła na nim takiego wrażenia. Jego obrazy miały większy związek z jego snami aniżeli z wojną. Już jako dziecko miewał mroczne sny,

“W dzieciństwie bałem się zasypiać, bałem się tego, przez co będe musiał przejść”

Swoje obrazy malował na zasadzie swobodnych skojarzeń, tj. na podobnej zasadzie, na jakiej działają sny, wprowadzał ten mechanizm w życie. Miewał też sny pseudohalucynacyjne, to znaczy obrazy wyłaniające się pomimo struktury optycznej oka. Wielki krajobraz o bardzo wyraźnych szczegółach, jednak zdarzało się to dość rzadko. Można takie sny porównać po tak zwanych. paraliżów sennych, wielu twierdzi, że Beksiński właśnie takie miewał, a sama istota takowych paraliżów jest niewątpliwie interesująca. Na obrazach pomimo trupiej tematyki można wyraźnie dostrzec różnego rodzaju oniryczne czy surrealistyczne wizje, ale sam malarz nie uważa się za surrealistę, właściwie nie przypisuje się do żadnego nurtu artystycznego.
Kolorystyka obrazów Zdzisława jest bardzo wyrazista, w wielu pracach, np. krajobrazach widać piękne, żywe kolory, doskonale ze sobą skomponowane, w innych jest ona bardziej stonowana, kolory są ciemniejsze, mroczniejsze, a klimat jeszcze bardziej niepokojący niż zazwyczaj. Właśnie ów niepokój jest najczęstszym słowem, jakim określają ludzie emocje, która im towarzyszy podczas oglądania dzieł mistrza. Uczucie to potęguje specyficzna kreska malarza, bardzo cieniutka, niczym nerwy w ciele człowieka, która spotęgowana tworzy coś, co mogłoby przypominać pajęczynę. Postaci na obrazach są wychudłe, najczęściej mają znacznie zwiększoną liczbę palców czy stawów. W twórczości Beksińskiego urzeka również szczegółowość z jaką artysta maluje, za każdym razem, kiedy widzi się dany obraz, można dostrzec nowe szczegóły, które wcześniej się przeoczyło, a dzięki którym praca nabiera zupełnie nowego znaczenia. Malarz nie nazywał swoich dzieł, uważał, że nadawanie tytułu ogranicza interpretację temu, kto na ten obraz patrzy.

“… robię jedną rzecz i pół roku, robiąc jednocześnie ze 30 innych”

Przez lata Beksińskiemu udało się znaczną ilość dzieł, tworzył jak opętany w swojej warszawskiej pracowni. Raz przybił gwoździa na jej środku i stwierdził, że w tym miejscu znajduje się centrum jego świata. Przy pracy nad obrazem zawsze towarzyszyła Zdzisławowi muzyka, której słuchał z płyt winylowych na słuchawkach bardzo głośno, ponieważ uważał, że zbrodnią jest słuchać muzyki cicho. Nie potrafił malować na zamówienie, malowanie tak, jak chciał tego klient powodowało u niego niemal rozstrój psychiczny.

Beksiński zanim zaczął malować, do czego potrzebował dwóch podejść, gdyż za pierwszym razem nie spodobało mu się to, jak mieszają się kolory i fakt, że obraz zmienia barwy po wyschnięciu, zainspirowany twórczością literacką takich autorów jak Kafka, Alain Robbe-Gillert, Edgar Allan Poe, Dostojewski, Czechow, Schulz, postanawia zająć się pisaniem. Wyznacza sobie normę pisania 17 stron dziennie, choć czasem wychodzi i więcej. Opowiadań spod pióra Beksińskiego jest co najmniej 32, ale w pewnym momencie zniechęca się do tego. Wielu opowiadań nie kończy, są urywane i opatrzone datą.
Zdzisław jest zdegustowany swoją pisaniną, jego wiara w swoje umiejętności upada. Próbuje naśladować styl Shultza, ale stwierdza, że mu to nie wychodzi i urywa tekst opatrując go datą.
Artysta ostatecznie zarzucił dalsze pisanie, gdyż niezbyt pochlebne opinie jego znajomych wywołały u niego zdwojony samokrytycyzm.

14265049_705060756308102_7475670710427164002_n

“A kiedy przyjdzie także po mnie…”

Zosia Beksińska umarła w 1998 roku na tętniaka aorty, odeszła nagle, niemal w 2 minuty. Wszyscy wiedzieli, że tak może się stać, dlatego mieli okazję żeby się do tego przez jakiś czas przygotować, Zosia zrobiła to nawet za siebie i Zdzisława. Do momentu swojego odejścia zdążyła przejrzeć wszystkie pamiątki rodzinne czy nawet sprawdzić stan grobowca rodzinnego.
Z mężem żyli w skrajnej symbiozie, dopełniali się wzajemnie, kochali, ona była jego muzą, wspierała go jak mogła, utrzymywała, kiedy była taka potrzeba, zajmowała się synem, przy którym Zdzisław praktycznie nie pomagał. Była spoiwem, które trzymało rodzinę Beksińskich razem.
Tomasz Beksiński, znany prezenter radiowy, dziennikarz muzyczny i tłumacz, popełnił samobójstwo 24 grudnia 1999 roku. Po licznych, wcześniej nieudanych próbach, tym razem mu się udało. Zostawił informację dla ojca, który go znalazł dzień później, że list pożegnalny jest na komputerze, a nagranie na dyktafonie. Jego ostatnie słowa mówiły o tym, jak bardzo rozczarował go świat, w którym przyszło mu żyć.
W książce Magdaleny Grzebałkowskiej pt. “ Beksińscy. Portret podwójny” znalazłam słowa, które niezwykle przypadły mi do gustu, poza tym w trafny sposób oddają swego rodzaju relację między Tomaszem a Zdzisławem.

“Jeśli ojciec kocha muzykę, syn kocha ją po dwakroć.
Jeśli ojciec chce mieć dużo płyt, syn pożąda ich dwa razy więcej.
Jeśli ojciec nie potrafi bez muzyki malować, syn nie umie bez niej żyć.”

Z ojcem skrajnie się od siebie różnili. Tomasz był człowiekiem zapętlonym w swoich problemach emocjonalnych, a już w wieku 20 lat próbował popełnić samobójstwo chcąc zatruć się gazem połykając wcześniej środki nasenne, lecz gaz uległ samozapłonowi i próba zakończyła się fiaskiem.
Zdzisław Beksiński został znaleziony martwy na balkonie swojego mieszkania. Przyczyną śmierci było 20 ran kłutych, 8 w klatkę piersiową, serce przebite na wylot. Beksiński nie otwierał drzwi nieznajomym, zabił więc go chłopak, którego znał, był to Paweł Handler, syn “złotej rączki”. Chłopak poprosił o pożyczkę na na co artysta nie przystał. Opcji co się dokładnie później stało jest wiele, albowiem Paweł wielokrotnie zmieniał swoje zeznanie. Wszędzie była krew, chłopak dzwoni po swojego kuzyna, obaj próbują nieudolnie zatrzeć ślady. Biorą ciało malarza i przenoszą na balkon przy pracowni. Beksiński został zabity dla 2 aparatów fotograficznych i 100 płyt CD 21 lutego 2005 roku. Chłopak za morderstwo został skazany na 25 lat więzienia, a jego kuzyn za współudział dostał 4 lata.
Swój majątek Beksiński zapisał Muzeum Historycznemu w Sanoku. Jeszcze za życia przekazał tam około 300 swoich prac, a pośmiertnie 20 ostatnich obrazów i około 1000 zdjęć i grafik. Wśród przekazanego majątku były również zapisy multimedialne, listy i filmy dokumentujące życie rodzinne.

Tagi: , , ,